Śląsk
Nie zachwycałem się 5:0 z Miedzią, nie płaczę po 0:3 z Wisłą Płock
Nie zachwycałem się 5:0 z Miedzią, bo legniczanie zagrali fatalnie, a dwie braki sami sobie strzelili. Nie rwę włosów z głowy po 0:3 z Wisłą Płock, bo już tak słabo grający Śląsk widziałem. Oto kilka refleksji na temat sytuacji Śląska.
?Trybuna? czy ławka rezerwowych? Pozory mogą mylić
Łaska ?kibica? na pstrym koniu jeździ ? parafraza popularnego przysłowia jak ulał pasuje do sytuacji w rodzimej piłce, ale we Wrocławiu chyba szczególnie. Od skrajnej, niczym nie uzasadnionej euforii po wygranych meczach, po obelgi po przegranych, gdzie określenia ?frajerzy?, ?wkłady?, ?kopacze? należą do najłagodniejszych, ale nie brakuje określeń ?wypierd? skurw…?.
Porażka z Wisłą Płock przelała czarę goryczy. Ruszyła lawina oskarżeń o to, że zawodnikom się nie chciało, że przeszli obok meczu, że nie było zaangażowania. Czy słusznie? Wydaje mi się, że raczej rozgoryczenie z faktu, że rywal grał w dziesiątkę, a gracze Śląska nie tylko nie potrafili strzelić gola, ale z kretesem przegrali. Co ciekawe, jeszcze przy 0:0 gospodarze mieli dwie niezłe okazje, ale najpierw Marcin Robak za długo zwlekał, a dobitka Michała Chrapka była niecelna, a później strzał Damiana Gąski minimalnie minął bramkę. Gdyby choć jedna z sytuacji została wykorzystana, losy meczu mogłoby się potoczyć zupełnie inaczej.
To się nazywa remontada. Od 0:5 do remisu w 11 minut!
Wiem, wiem… Gdyby babcia miała wąsy… Oczywiście, nie zmienia to faktu, że wrocławianie zagrali fatalnie. Ale czy dużo gorzej od innych przegranych meczów u siebie, choćby z Arką czy Legią? Według mnie problem jest inny. Nie chodzi o to, że zawodnikom się nie chciało. Oni po prostu nie potrafili…
Śląsk gdy traci pierwszy gola i musi grać atakiem pozycyjnym jest bezradny. Najzwyczajniej w świecie brakuje mu jakości, zwłaszcza gdy rywal jest dobrze zorganizowany. Tak było i z Arką, i Legią, a zwłaszcza z Wisłą, by skupić się na ostatnich meczach. Oczywiście z gdynianami wrocławianie zdołali wyrównać, ale pamiętajmy, że z rzutu karnego po bardzo przypadkowej ręce Damiana Zbozienia.
Jasna sprawa, że zaangażowanie wielu zawodników powinno być większe, ale szukanie problemów tylko w tym jest chyba zbyt dużym uproszczeniem .
Brak zawodników z wysokimi umiejętnościami (lub w formie) to jedno, inna sprawa to brak lidera. Możemy się ekscytować rekordami Piotra Celebana, ale nie jest to zawodnik ? z całym szacunkiem za jego postawę – który weźmie ?za mordę? resztę drużyny i poprowadzi do walki, da impuls do zwycięstwa. Choćby z powodu roli na boisku, a ponadto ? nie jest to już zapora nie do przejścia. Brakuje kogoś takiego jak choćby Sebastian Mila.
Ponadto, żeby jak najmniej dopuszczać do sytuacji,w której trzeba gonić wynik, Śląsk musiałby znacznie poprawić grę w obronie. Nie tylko defensorów, ale całej drużyny, bo na razie to dramat. Gdy spojrzymy jakie ostatnio WKS tracił bramki, to można się zastanawiać, czy nie mamy do czynienia z amatorami. Pierwszy gol z Wisłą padł po akcji, którą można było przerwać chyba z minutę wcześniej, a już w finalnym okresie Chrapek zupełnie odpuścił krycie Damiana Szymańskiego. Przy drugim golu Mateusz Radecki przegrywa walkę o górną piłkę z niższym o głowę Szymańskim, później Celeban i Wojciech Golla nie doskakują do Ricardinho, a ten nie dał szans Jakubowi Słowikowi. Przy trzecim golu Łukasz Broź został tak wkręcony w ziemię, że chyba długo go musieli z niej wykręcać…
Z Arką nie było lepiej. Pierwszy gol dla gdynian padł po fatalnym wyprowadzeniu piłki przez Mateusza Cholewiaka, a potem Mateusz Młyński ośmieszył Gollę i Dorde Cotrę. Zachowanie obrony, zwłaszcza Celebana, przy golu Macieja Jankowskiego nie wymaga chyba komentarza.
Wydaje się, że słabą stroną wrocławian jest też mentalność. Gdy ?muszą? rzadko im coś wychodzi. Oczywiście, poniekąd to wina dyspozycji czysto piłkarskiej, ale ?głowa? często również nie nadąża. Jak choćby w Sosnowcu – mecz był pod kontrolą, ale gdy Zagłębie mocniej przycisnęło, to we wrocławskich szeregach zapanowały totalne chaos i strach.
Co dalej? Skoro jest tak źle, czy to oznacza koniec z marzeniami o górnej ósemce? Niekoniecznie?
Po burzliwych niedzieli i poniedziałku nastroje się nieco uspokoiły. Klub ukarał zawodników finansowo, kibice rządni ?głów? przyklasnęli? Teraz ma być ?ogień?. Ponoć sami zawodnicy są tak zdeterminowani, chcą się tak bardzo zrehabilitować, że wyszarpią wygraną w Zabrzu. Miejmy nadzieję? Przypomnę tylko, że zawodnicy Górnika są w jeszcze gorszej sytuacji i zapewne o piątkowym meczu myślą tak samo.
Oczywiście każda wygrana jest ważna. Ale trzeba na sprawę popatrzeć w dalszej perspektywie. Ponoć zapadły już w klubie decyzje, że jeśli na koniec roku Śląsk nie będzie w górnej połówce, albo strata do niej będzie zbyt duża, to Tadeusz Pawłowski ze swoim sztabem podadzą się do dymisji.
Wydaje mi się, że to uczciwe postawienie sprawy. WKS ma ciężki terminarz do końca roku. Jeśli trener Pawłowski ogranie szatnię, a to przełoży się na wynik, powinien zostać. Będzie to dla niego swoisty sprawdzian.
Jeśli nie? Trzeba będzie szukać innego rozwiązania. Wtedy jedynym wyjściem będzie tylko trener ?dyktator?.
A dla kibiców mam radę. Przestańmy się łudzić, że mamy czołową drużynę w ekstraklasie. Prawda jest bowiem taka, że w Śląsku grają obecnie mocno przeciętni piłkarze. Raz będą grać jak z Jagiellonią, a raz jak z Wisłą Płock. Gdyby jeszcze grali na miarę możliwości, to kto wie? ale większość z nich nie gra.
Tacy zawodnicy jak Robert Pich, Michał Chrapek czy Wojciech Golla z pewnością mają duże umiejętności jak na Lotto Ekstraklasę. Do niej jednak musi dorównać forma. Niestety, z tą bywa różnie, a Słowak według mnie jest jednym z najbardziej chimerycznych zawodników w całej lidze. Zresztą, gdyby wszyscy byli w stanie utrzymać przyzwoitą dyspozycję przez dłuższy czas, to… nie graliby w Śląsku.
***
Wielu z nas przyklasnęło zmienia filozofii budowania drużyny przed sezonem. Chyba niewielu jednak brało pod uwagę fakt, że będzie to okres dłuższy niż kilka miesięcy. Jak widać bowiem, zawodnicy ściągnięci z I ligi nie muszą od razu stać się gwiazdami Ekstraklasy. Choć ja osobiście duże nadzieje wiąże z Damianem Gąską, który w meczu z Wisłą Płock był chyba jednym graczem, do którego nie miałbym zastrzeżeń. Wcześniej bardzo dobrze zagrał z Bytovią w Pucharze Polski i Miedzią w lidze.
Zimą czeka nas więc kolejny etap budowy. Kto będzie majstrem? Tego na razie nie wiadomo. Wiadomo, że będzie musiał sprowadzić do drużyny porządnego defensywnego pomocnika…
Śląsk
Llinares zamiast Conrado. Lewy obrońca dołączył do Śląska
25-letni lewy obrońca Marc Llinares został zawodnikiem Śląska Wrocław. Hiszpan podpisał umowę ważną do końca czerwca 2026 roku.
Zamieni przedostatnią Lechię na ostatni Śląsk? Obrońca blisko WKS-u
Brazylijczyk Conrado nie został ostatecznie zawodnikiem Śląska, a na przeszkodzie stanęły głównie niejasności związane z kontraktem zawodnika z Lechią Gdańsk. We Wrocławiu wylądował natomiast Hiszpan Marc Llinares. W swoim kraju 25-latek wielkiej kariery nie zrobił grając głównie w III lidze, a latem 2023 roku przeszedł do szwedzkiego Hammarby IF.
W minionym roku jego drużyna zdobyła wicemistrzostwo, ale udział Hiszpana był niewielki – 10 meczów, ale gdyby minuty przeliczyć na spotkania, wyszłoby ich niespełna cztery. We Wrocławiu mają jednak nadzieję, że zawodnik wzmocni zespół Ante Simundzy.
– Zimą chcemy wzmocnić się na kilku pozycjach, a jedną z nich jest właśnie bok obrony. Cieszymy się, że Marc będzie naszym piłkarzem. Uważam, że będzie w stanie pomóc drużynie w walce o utrzymanie – uważa Rafał Grodzicki, dyrektor sportowy Śląska.
Czy tak się stanie, przekonamy się już za niespełna miesiąc. Śląsk miał do tej pory bardzo różne doświadczenia z defensorami z Półwyspy Iberyjskiego – grali w jego barwach i Israel Puerto, i Diogo Verdasca, Oby Llinares poszedł w ślady tego pierwszego.
Śląsk
Zamieni przedostatnią Lechię na ostatni Śląsk? Obrońca blisko WKS-u
Conrado, Brazylijczyk z włoskim paszportem, ma zostać nowym zawodnikiem Śląska Wrocław. 28-letni obrońca w grudniu rozwiązał kontrakt z Lechią Gdańsk.
26-letni skrzydłowy chce wrócić z Miedzią do ekstraklasy
Piłkarze Śląska Wrocław rozpoczęli przygotowania do rundy wiosennej w ekstraklasie, w której czeka ich ekstremalnie trudna walka o utrzymanie. Kibice szczególnie wyczekują transferów zawodników, którzy wzmocnią kadrę zespołu.
Wszystko wskazuje na to, że graczem WKS-u zostanie doskonale znany w naszym z występów w Lechii Gdańsk Conrado, o czym pierwszym w mediach społecznościowych poinformował Paweł Kot.
Jeśli nic się nie, wydarzy to jutro wyląduje pierwsze wzmocnie @SlaskWroclawPl będzie to obrońca z 🪪🇧🇷🇮🇹 aktualnie bez kontrkatu, szykuje się powrót do @_Ekstraklasa_ 🤫#gattonews
— Paweł Kot Fotografia Sportowa (@Ko_Pa81) January 6, 2025
Brazylijczyk z włoskim paszportem w grudniu rozwiązał umowę z winy gdańskiego klubu i jest wolnym zawodnikiem. Lewy obrońca w sumie w barwach Lechii zagrał 132 mecze, w których zdobył 5 bramek i dorzucił 23 asysty.
Wcześniej 28-latek występował w takich brazylijskich klubach jak Oeste, Figueirense czy Gremio Porto Alegre.
Śląsk
Obóz w Hiszpanii i pięć sparingów Śląska przed „najważniejszą” wiosną od lat
Śląsk Wrocław jest w koszmarnie trudnej sytuacji przed rundą wiosenną. 6 stycznia wrocławianie wrócą do treningów pod wodzą nowego trenera Ante Simundzy. Oto, jak przedstawia się plan przygotowań WKS-u.
Sześciu sparingpartnerów znanych, jeden poszukiwany
6 stycznia zawodnicy Śląska wrócą do treningów. Nowy trener Ante Simundza skrócił urlopy o jeden dzień i zarządził rozpoczęcie wspólnych zajęć już w świąteczny poniedziałek. Na początku drużyna będzie trenować we Wrocławiu, gdzie 12 stycznia rozegra pierwszy sparing z drugoligowym GKS-em Jastrzębie.
Zagraniczne zgrupowanie Śląska rozpocznie się 14 stycznia w San Pedro del Pinatar w Hiszpanii. Podczas obozu wrocławianie rozegrają trzy sparingi, m.in. z węgierskim Ujpest FC oraz słoweńską Olimpiją Ljubljana.
Harmonogram przygotowań Śląska do rundy wiosennej:
- 6 stycznia – powrót do treningów, testy i badania
- 12 stycznia – mecz sparingowy z GKS Jastrzębie
- 14-24 stycznia – obóz przygotowawczy w San Pedro del Pinatar
- 18 stycznia – mecz sparingowy z Ujpest FC (Węgry)
- 20 stycznia – mecz sparingowy z NK Olimpija Lubljana (Słowenia)
- 23 stycznia – mecz sparingowy (rywal do potwierdzenia)
- 29 stycznia – mecz sparingowy z Chrobrym Głogów
- 27 stycznia – 2 lutego – treningi we Wrocławiu
- 3 lutego – mecz ligowy z Piastem Gliwice
Śląsk
Były gwiazdor Śląska przypomniał o sobie pięknym golem. Promyk nadziei w ligowej szarzyźnie
Piękny gol i asysta, które pomogły w bardzo ważnym zwycięstwie. Przemysław Płacheta w pięknym stylu przypomniał się kibicom Śląska Wrocław. Niestety, ligowa codzienność aż tak kolorowa nie jest.
Nowy trener Śląska prezentem na gwiazdkę. Czy potrafi czynić cuda?
Do ekstraklasy wszedł z buta i jak szybko podbił ligowe boiska, tak szybko je opuścił. Sezon 2019/20 we Wrocławiu należał do Przemysława Płachety. Osiem goli i pięć asyst młodego skrzydłowego w barwach Śląska zaowocowało transferem do Norwich City i sporą estyma wśród kibiców Śląska.
Fani z Wrocławia do dziś wspominają Płachetę, choć już dawno nie dawał ku temu powodów. W końcu przypomniał o sobie w Boxing Day, czyli tradycyjnej kolejki w Anglii podczas drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia.
Płacheta był bohaterem meczu Oxford United z Cardiff City w 23. kolejce Championship. Gospodarze, którzy walczą o utrzymanie w lidze wygrali 3:2, a Polak strzelił pięknego gola z dystansu w samo okienko bramki gości, a także zaliczył asystę. Dzięki tej wygranej Oxford opuścił strefę spadkową.
Why is no one talking about this absolute wonder strike from Oxford United player Placheta…. #OUFC pic.twitter.com/0GH2UDes7H
— The 44 ⚽️ (@The_Forty_Four) December 26, 2024
Gol i asysta z pewnością nieco osłodzą 26-latkowi mijający rok, który był fatalny dla byłego gracza Śląska. Dość powiedzieć, że to jego pierwsze trafienie i asysta w mijającym roku. Co więcej, poprzednia asystę Płacheta zaliczył w sierpniu 2023 roku, a poprzedniego gola strzelił… w sierpniu 2022 rok.
Brutalna prawda jest bowiem taka, że kariera byłego reprezentanta Polski na Wyspach nie jest usłana różami. Albo boryka się on z poważnymi kontuzjami, albo gra bardzo przeciętnie. To, że wciąż ma spore umiejętności, pokazał choćby mecz z Cardiff City. Miejmy nadzieję, że zdrowy Płacheta pokaże jeszcze na co go stać i będzie jeszcze grał o wyższe cele niż uniknięcie spadku do III ligi angielskiej.
Śląsk
Nowy trener Śląska prezentem na gwiazdkę. Czy potrafi czynić cuda?
Ante Simundza został nowym trenerem Śląska Wrocław. Słoweniec ma bardzo bogate CV, ale czy potrafi czynić cuda i zdoła utrzymać WKS?
Walne zgromadzenie i wybory w DolZPN. Kto zostanie nowym prezesem?
Zawodnicy, a także kibice, Śląska Wrocław dostali 24 grudnia wyjątkowy prezent – Ante Simundza został nowym trenerem WKS. 53-letni Słoweniec jest jednym z najbardziej uznanych szkoleniowców na Bałkanach. W swoim CV ma m.in. trzykrotne mistrzostwo Słowenii, mistrzostwo Bułgarii oraz prowadzenie zespołów w fazie grupowej Ligi Mistrzów i Ligi Europy.
Simundza podpisał kontrakt do końca czerwca 2025. Cel jest więc jasny – utrzymanie Śląska w ekstraklasie. – Sytuacja zespołu jest bardzo trudna, niemniej wierzymy, że tak doświadczony i zdyscyplinowany trener będzie w stanie natchnąć drużynę do walki o utrzymanie. Simundza to niezwykle uznana postać, jego CV z pewnością wyróżnia go na tle PKO BP Ekstraklasy. Zdobył w przeszłości wiele trofeów i grał o najwyższe cele. Swoją klasę potwierdził jednak nie tylko pracując z topowymi zespołami w lidze, ale również wprowadzając mniejsze kluby na wyższy poziom i odnosząc z nimi historyczne sukcesy. Teraz przed nim nowe wyzwanie. Wszyscy w klubie wspólnymi siłami będziemy mocno pracować i nie poddamy się do samego końca – powiedział klubowej stronie Rafał Grodzicki, dyrektor sportowy Śląska Wrocław.
53-latek wierzy, że pod jego wodzą Śląsk jest w stanie utrzymać się w ekstraklasie. – Oczywiście zdaję sobie sprawę z powagi tego wyzwania, niemniej wierzę, że jesteśmy w stanie znacznie poprawić wyniki i utrzymać się w tabeli. W innym przypadku nie przystałbym na tę ofertę. Słyszałem wiele dobrego o zespole, kibicach i mieście. Czuję dużą ekscytację i nie mogę się doczekać rozpoczęcia pracy. Przed nami naprawdę trudne miesiące, ale uważam, że ciężką pracą, zaangażowaniem i motywacją możemy osiągnąć założone cele – przyznał nowy szkoleniowiec Śląska.
Wraz z Ante Simundzą do sztabu szkoleniowego pierwszej drużyny dołączają Damjan Oslaj (trener asystent), Toni Golem (trener asystent), Luka Basić (trener przygotowania motorycznego) oraz Luka Pintarić (trener analityk).
Śląsk
Czarna rozpacz. Kompromitacja Śląska w Gdańsku. Dymkowski wiedział, co się święci?
– To, że jesteśmy w dupie, to jasne. Problem w tym, że zaczynamy się w niej urządzać – powiedział przed laty Stefan Kisielewski. Słowa te chyba najlepiej oddają to, co dzieje się ze Śląskiem Wrocław po kompromitującej porażce z Lechią Gdańsk.
Niczego nie pokazał nawet w rezerwach. Napastnik rozstał się ze Śląskiem
Śląsk Wrocław pod wodzą Jacka Magiery popadł w całkowity marazm i nie było wielkiej nadziei, że może nastąpić poprawa. Dlatego zwolnienie „Magica” nie wzbudziło we Wrocławiu wielkich kontrowersji. Oczywiście, nie brakowało głosów, że Magiera powinien wyprowadzić wrocławian z zapaści, ale dymisję przyjęto raczej ze zrozumieniem.
Do zmiany doszło w przerwie na reprezentację i teoretycznie było trochę czasu, by znaleźć nowego szkoleniowca, który miałby odrobinę czasu na wdrożenie się do drużyny. Ostatecznie zdecydowano się na dwójkę szkoleniowców doskonale znających wrocławskie realia, bowiem pracujących w klubie od lat.
Pierwszym szkoleniowcem został dotychczasowy trener rezerw Michał Hetel, ale że nie ma jeszcze licencji UEFA Pro, to ogłoszono, że partnerował mu będzie Marcin Dymkowski, który był drugim trener w sztabie Jacka Magiery. Dziś już wiemy, że była to misja z góry skazana na porażkę. Patrząc na ostatnie tygodnie trudno oprzeć się wrażeniu, że nie było chemii między panami. Dość powiedzieć, że Dymkowski od początku twierdził, że nie są żadnym duetem z Hetelem, a każdy z nich ma własne zdanie i własne spojrzenie na zespół.
Gdyby Śląsk wygrywał, pewnie nie byłyby to kłopot. Niestety, remis po niezłym meczu w Białymstoku i porażka z Puszczą Niepołomnice u siebie, a także pucharowa przegrana po karnych z Piastem w Gliwice, sprawiły, że nie będzie dłużej „pudrowania trupa”.
Bo o tym, że coś jest nie tak, najlepiej świadczyły… konferencje Marcina Dymkowskiego. Raz stwierdził, że „tak naprawdę to nie jest tak, że Kurowski wygrał rywalizację z którymś z obrońców – przede wszystkim grał dlatego, że jest młodzieżowcem”. Innym razem przyznał, że według niego Burak Ince jest zawodnikiem, który mógłby grać w pierwszym składzie, ale „sztab” zdecydował inaczej. Na tej samej konferencji przyznał, że jeśli w dwóch ostatnich meczach nie zdobędzie choćby 4 punktów, to raczej spadnie z ligi. Po tych słowach Dymkowski nie pojechał już na sobotni mecz z Lechią. Oficjalnie jest chory, choć lokalni dziennikarze ustalili, że… rozstał się ze Śląskiem (być może będzie jeszcze na okresie wypowiedzenia).
Dymkowski wiedział, co się święci?
Oglądając mecz Lechia – Śląsk trudno oprzeć się wrażeniu, że Dymkowski wiedział co mówi, i wiedział… co się święci i nie chciał do tego przykładać ręki, zwłaszcza że – prawdopodobnie – zbyt wiele od niego nie zależało.
Do sytuacji Śląska coraz lepiej zaczynają bowiem pasować słowa Stefana Kisielewskiego wypowiedziane lata temu: „To, że jesteśmy w dupie, to jasne. Problem w tym, że zaczynamy się w niej urządzać”. Oczywiście, w oryginalne nie miały one sportowej konotacji, ale moim zdaniem świetnie oddają postawę graczy z Wrocławia.
Bo w Śląsku nie funkcjonuje nic. Od momentu przyjścia Michała Hetela może jest więcej strzałów, więcej sytuacji podbramkowych. Nie przekłada się to jednak na bramki. Co z tego, że i w meczu z Puszczą, i w Gdańsku, przy wyniku 0:0 wrocławianie mogli, a nawet powinni, wyjść na prowadzenie. Zawiodła skuteczność. Gdy Śląsk przegrywa, zaczyna grać koszmarnie… Składne akcje można policzyć na palcach jednej ręki, a tych naprawdę groźnych w ogóle nie można liczyć, bo nie ma czego. Dramat w ataku idzie, niestety, w parze z katastrofalnymi błędami w obronie. W Gdańsku to wystarczyło, żeby Lechia, równie słaba jak Śląsk, wygrała właściwie bez większego strachu o wynik.
Trzeba jakości, nie znajomości (klubu)
– By wyjść z kryzysu potrzeba nam ludzi związanych ze Śląskiem i Wrocławiem, znających ten klub od podszewki. W tymczasowym sztabie nie brak jakości i profesjonalizmu, a do tego są to postaci charakterne, zawzięte, doskonale znane kibicom, które kibicują WKS-owi i pracują dla niego od lat – mówił przy zmianie trenera Patryk Załęczny, prezes Śląska Wrocław.
Nie, panie prezesie, żeby wyjść z kryzysu potrzeba jakościowych piłkarzy. Potrzeba z głową zbudowanej kadry, w której są liderzy, którzy w słabszym momencie ogarną zespół. Niestety, jedynych dwóch graczy, których można było uznać za liderów przez duże L – Erika Exposito i Patricka Olsena – we Wrocławiu już nie ma. Hiszpana nie można było zatrzymać, ale Duńczyka wręcz wypchnęliśmy z klubu.
Lider to jednak tylko dodatek. Przede wszystkim trzeba zawodników, dla których dokładne podanie, dośrodkowanie, a w końcu strzał na bramkę rywala to nie będą wyjątki, a właśnie reguła.
-
DolZPN1 tydzień ago
Tyle sędziowie dostaną za mecze w 2025 roku. Nowe stawki
-
Transmisje3 dni ago
Real – Barcelona gdzie oglądać? Superpuchar Hiszpanii online TV
-
Wrocław1 tydzień ago
Wicelider A klasy szuka sparingpartnera
-
A klasa1 tydzień ago
Beniaminek A klasy szuka zawodników i trenera
-
A klasa1 tydzień ago
Ambitny zespół z A klasy zaprasza na testy
-
III liga1 tydzień ago
Wrocławski trzecioligowiec zaplanował pięć sparingów
-
Śląsk1 tydzień ago
Zamieni przedostatnią Lechię na ostatni Śląsk? Obrońca blisko WKS-u
-
Miedź1 tydzień ago
26-letni skrzydłowy chce wrócić z Miedzią do ekstraklasy
-
Miedź1 tydzień ago
Z Legnicy do Nowego Jorku. Wiktor Bogacz zawodnikiem New York Red Bulls