Sporo działo się w meczu 9. grupy wrocławskiej klasy B, w której Malinka Malin grała z rezerwami Orła Pawłowice. Malinka prowadziła już 3:0, ale jednak „zeszła” pokonana. A dokładniej – najpierw zeszła, a potem przegrała.
PSG sprawdzi bramkarz z Wrocławia. To kolejny talent z FC Academy
Mecz został rozegrany w Malinie, choć to wrocławianie byli formalnym gospodarzem. Spotkanie świetnie rozpoczęło się dla faktycznego gospodarza. Po 18 minutach Malinka prowadził 2:0 (bramki Patryk Drosiński i Damian Marycz), a w 28. min. Sebastian Gajdało podwyższył na 3:0. Co prawda w tej samej minucie Dawid Świątek strzelił gola dla Orła, ale w 34. min. Drosiński ponownie wyprowadził malinian na trzybramkowe prowadzenie.
Mogłoby się wydawać, że wrocławianom będzie trudno odwrócić losy spotkania. Nie takie jednak rzeczy dzieją się w niższych ligach.
Jeszcze przed przerwą Marcin Skrajnowski i ponownie Świątek doprowadzili do wyniku 4:3. Wielkie emocje zapowiadały się w II połowie. I rzeczywiście były, ale tylko…. Przez kilka minut.
Niedługo po wznowieniu gry arbiter podyktował rzut karny dla rezerw Orła. Miejscowi nie mogli się z tym pogodzić, w efekcie posypały się napomnienie i wykluczenia. W sumie zawodnicy Malinki otrzymali trzy czerwone kartki (dwie w efekcie drugiej żółtej, a jedna bezpośrednio). W proteście zawodnicy z Malina w 48. min. zeszli z murawy…
Ostatecznie Malinka została ukarana walkowerem 0:3.
w tej malince grają sami idioci, ktoś powinien się przyjrzeć tej drużynie.
brawo dla sędziego w końcu ktoś z jajami pojechał do nich