W nocy w Lubinie od ciosów nożem zginął 15-latek, na co dzień zawodnik juniorskiej drużyny IV-ligowej Prochowiczanki.
Do tragedii doszło ok. 1 w nocy w parku w pobliżu ul. Zamkowej. Do 15-latka, który przebywał w towarzystwie dwóch szesnastolatek, podeszło trzech młodych mężczyzn. Doszło do sprzeczki, która zakończyła się tragicznie.
Jeden z napastników wyciągnął nóż i kilkukrotnie ugodził 15-latka. Mimo reanimacji prowadzonej najpierw przez policjantów, a później przez ratowników z pogotowia, nastolatka nie udało się uratować. W sprawie zatrzymano trzy osoby w od 20 do 23 lat.
Dziś okazało się, że ofiarą był 15-letni piłkarz, junior Prochowiczanki. Z tego też powodu mecz zachodniej IV ligi między Prochowiczanką a Orlą Wąsosz został odwołany i przeniesiony na inny termin (prawdopodobnie na najbliższą środę).
Tragedia.
Ale od razu rodzi się pytanie: gdzie byli rodzice chłopaka? 15-latek ok. 1 w nocy szwęda się po mieście. Jak ja miałem 15 lat, to mnie rodzice pilnowali, bo to głupi wiek, bzdury się w głowie rodzą, a jak gdzieś wychodziłem, to najpóźniej o 22 miałem być bezwarunkowo w domu.
To jest teraz najmniej ważne…
W moim odczuciu jest to bardzo ważne. Odpowiednie zasady i tragedii by nie było. Abstrahując oczywiście od tych świrów, którzy się napatoczyli.