Connect with us

Śląsk

Rumak out? Jestem za, a nawet przeciw (SONDA)

Published

on

Mariusz Rumak Śląsk Wrocław

Rumak out – coraz częściej powtarza część kibiców Śląska Wrocław. WKS jest w kryzysie – nie ma ani punktów, ani dobrej gry. Według mnie jest jednak za wcześnie na radykalne kroki, zwłaszcza że Mariusz Rumak to nie jedyny winny sytuacji Śląska.

 

Do piłkarzy Śląska! Oddajcie część pensji na potrzebujące dzieci

W poniedziałek Śląsk Wrocław remisując w Gliwicach z Piastem został najgorszą drużyną września w ekstraklasie. WKS w 3 meczach zdobył jeden punkt, zdobył 2 gole i stracił 7. Dodatkowo odpadł z Pucharu Polski po wstydliwej porażce 0:3 z Drutex Bytovią Bytów.

 

Coraz częściej z ust kibiców (a właściwie spod klawiatury) pada hasło – Rumak out. Mimo wszystko uważam, że Rumak powinien zostać na stanowisku trenera Śląska. Przynajmniej na razie. Piszę to trochę… wbrew sobie, bowiem uważam, że popełnił on sporo błędów. Ale obecna sytuacja drużyny to nie tylko jego wina. Oczywiście to trener odpowiada za przygotowanie zespołu, a potem za jej wyniki. Problem w tym, że szkoleniowiec Śląska w okresie przygotowawczym bardzo długo drużyny… nie miał, a kolejni gracze dochodzili do ostatnich godzin okienka transferowego.

 

Fakty i mity, czyli zarzuty wobec Rumaka

Warto pamiętać, że ten sam Rumak i jego pomysł na Śląsk były na wiosnę oceanie w samych superlatywach. Od jego przyjścia do Wrocławia, w ubiegłym sezonie WKS wygrał 6 razy, 4 razy padł remis, a raz Śląsk przegrał. Gole w tym meczach zdobywali: Ryota Morioka – 7, Bence Mervo – 5, Tomasz Hołota – 2, Lasza Dwali, Piotr Celeban, Kamil Biliński i Peter Grajciar.

 

Co się więc zmieniło? Niestety, bardzo dużo. Widać to choćby na powyższych liczbach. Siłą napędową Śląska była świetna gra drugiej linii – zwłaszcza tria Tomasz Hołota, Robert Pich i Ryota Morioka – i jej współpraca z Bence Mervo. Dziś dwóch z nich nie ma we Wrocławiu, a kolejna dwójka należy do najsłabszych ogniw w drużynie.

 

Trudno to pojąć, ale Morioka jest dziś zupełnie bez formy, do której nas przyzwyczaił. Jest cieniem zawodnika z wiosny. Choć i tak wygląda o niebo lepiej, od Mervo. Węgier nawet jak dostawał szansę, był zupełnie bezproduktywny… A właśnie ta dwójka na wiosnę zdobyła 12 goli. Co więcej, obj byli w świetnej dyspozycji.

 

Tomasz Hołoty i Toma Hateley’a nie ma już we Wrocławiu. I choć na papierze między nimi a dwójką Felipe Goncalves – Ostoja Stiepanović nie ma może wielkiej różnicy, to jednak na razie jest niemal przepaść. Wynika ona z tego, że zarówno Hołota i Hateley na wiosnę w Śląsku grali “rundę życia”, a Gonclaves jest na razie mocno chimeryczny (nieźle zaczął sezon, w spotkaniach z Ruchem i Jagiellonią był tragiczny, lepiej było z Piastem), a serbski Macedończyk gra mocno przeciętnie.

 

I według mnie tu jest pies pogrzebany. Właśnie środkiem pola oba Śląski różnią się najbardziej. Dzisiejszy jest mało kreatywny, wręcz siermiężny. We wrześniu wrocławianie zdobyli tylko dwa gole – oba z rzutów karnych. Nie jest to przypadek, bowiem Śląsk kreuje bardzo mało sytuacji podbramkowych.

 

Sytuacja gmatwa się jeszcze bardziej, gdy spojrzymy na skrzydła. Na wiosnę grali Robert Pich, jak na naszą ligę wyróżniający się zawodnik, oraz – zazwyczaj – Peter Grajciar, który wyjątkowo nieźle radził sobie na prawej flance. Obecnie trudno wyróżnić któregoś z zawodników choćby za przyzwoitą postawę. Alvarinho, Łukasz Madej, Kamil Dankowski – niewiele dobrego da się powiedzieć o ich grze. Nie można im zarzucić tylko ambicji… ale to trochę za mało, jak na ekstraklasę. Nowi gracze nie są jeszcze gotowi na grę, a po tych fragmentach, które pokazali, niewiele wiadomo o ich jakości. Na razie próbki niezłych umiejętności dał tylko Sito Riera.

 

Fakty i mity, czyli zarzuty wobec Rumaka – CZYTAJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

[socialpoll id=”2390516″ path=”/polls/2390516″ width=”300″]

Strony: 1 2

Śląsk

Śląsk walczy o utrzymanie. Warianty na dwie ostatnie kolejki ekstraklasy

Published

on

Przed Śląskiem dwa ostatnie mecze o życie. Jeden z nich muszą wrocławianie wygrać i w optymistycznym wariancie to może wystarczyć do utrzymania. W pesymistycznym wariancie nawet zdobycie 6 punktów może oznaczać spadek.

 

Finał bez niespodzianki. Rezerwy Miedzi Legnica zdobyły dolnośląski Puchar Polski

Na dwie kolejki przed końcem sezonu zagrożonych spadkiem jest pięć zespołów. Wiele jednak wskazuje na to, że o uniknięcie degradacji najbardziej będą musiały starać się Korona Kielce, Wisła Płock i Śląsk Wrocław. WKS jest w najgorszym położeniu, bowiem traci do bezpośrednich rywali odpowiednio 2 i 3 punkty. Na domiar złego w ostatniej kolejce zagra na wyjeździe w Warszawie z Legią, która jeszcze na własnym obiekcie nie przegrała meczu. A może się zdarzyć tak, że tylko zwycięstwo pozwoli wrocławianom zachować ligowy byt…

Tym jednak Śląsk będzie się martwił dopiero za tydzień. Teraz bowiem, w przedostatniej kolejce, musi wygrać z Miedzią Legnica, żeby z ligą nie pożegnać się już teraz. W najbliższej kolejce właśnie wrocławianie mają najłatwiejszego – przynajmniej w teorii – rywala.

  • Korona Kielce – Lech Poznań
  • Śląsk Wrocław – Miedź Legnica
  • Wisła Płock – Raków Częstochowa

 

Korona podejmie Lecha, który walczy wciąż o 3. miejsce w tabeli. Kielczanie są mocni na własnym obiekcie. Niedawno – w kuriozalnych okolicznościach – pokonali Raków, choć teraz wydaje się, że na taka „uprzejmość” ze strony Lecha nie mogą liczyć.

Częstochowianie zawitają natomiast do Płocka. Wisła ostatnio prezentuje się koszmarnie, ale podopieczni Marka Papszuna po zdobyciu tytułu mistrzowskiego również mocno spuścili z tonu. Gospodarze, którzy zagrają pod wodzą nowego trenera Marka Saganowskiego – będą z pewnością znacznie bardziej zmotywowani od przyjezdnych.

 

Gdyby wygrali faworyci, a więc Śląsk, Lech i Raków, to przed ostatnią kolejką Śląsk wyprzedziłby płocczan. W takim wariancie Śląsk i Korona miałyby po 38 pkt., a Wisła – 37 pkt. Oczywiście, mogą paść również remisy, wtedy kielczanie mieliby punkt więcej od WKS-u, a Wisła tyle samo, ale przegrywałaby ze Śląskiem gorszym bilansem meczów bezpośrednich.

Ostatnia kolejka

Zła wiadomość dla wrocławian jest taka, że w ostatniej kolejce ma najtrudniejszego rywala. Legia teoretycznie gra o nic, ale warszawianie będą chcieli w efektowny sposób pożegnać się z kibicami, którzy z pewnością szczelnie wypełnią trybuny stadionu przy Łazienkowskiej. Trzeba spodziewać się gorącej atmosfery i – nie ma co ukrywać – biorąc po uwagę również różnice w jakości obu drużyn, wywalczenie choćby remisu będzie bardzo trudne.

  • Cracovia – Wisła Płock
  • Legia Warszawa – Śląsk Wrocław
  • Widzew Łódź – Korona Kielce

 

Tymczasem Wisła i Korona zagrają w Krakowie i Łodzi. Oczywiście, zarówno Cracovia, a zwłaszcza Widzew, będą chcieli wygrać, pytanie – czy starczy im zaangażowania w starciu z rywalem grającym z nożem na gardle?

Zapowiada się więc korespondencyjna walka o uniknięcie degradacji, a losy spadku mogą zmieniać się jak w kalejdoskopie.

Możliwych wariantów, jakimi może zakończyć się sezon jest bez liku. W meczach bezpośrednich Śląsk jest lepszy w konfrontacji z Wisłą, ale gorszy od Korony.

 

Nie można wykluczyć również sytuacji, że o wszystkim będzie decydowała mała tabela. Zarówno z udziałem trzech, najbardziej zagrożonych zespołów, jak i… 9. Widzewa, 10. Radomiaka czy 11. Zagłębia. Dobra wiadomość dla tych zespołów – a także dla Śląska – jest taka, że praktycznie w każdym wariancie najsłabsza będzie… Wisła Płock.

Płocczanie spadną zarówno wtedy, gdyby decydowała mała tabela tylko z nimi, Śląskiem i Koroną, a także wtedy, gdyby dołączyć do niej również Stal Mielec i Jagiellonię Białystok. Gdy już jesteśmy przy tych zespołach – wrocławianie wciąż mogą je wyprzedzić, ale muszą przede wszystkim wygrać w Warszawie. Niestety, może być o to trudniej, niż o porażkę Jagi z Cracovią czy Stali z Wartą.

 

Co musi się stać, żeby Śląsk się utrzymał? WKS musi mieć więcej punktów od Korony Kielce, Stali Mielec lub Jagielloni Białystok lub tyle samo co Wisła Płock. Jeśli będzie decydowała mała tabela, to musi w niej być Wisła Płock, bo bez niej, może być krucho.   

Continue Reading

Śląsk

Śląsk mógł być potęgą. Wiemy, kto podstępnie storpedował ten plan

Published

on

Śląsk Wrocław znajduje się nad przepaścią. Zarówno sportową, ale również organizacyjną. Dodatkowo klub ma fatalną prasę. Wiele zarzutów jest uzasadnionych, choć nie brakuje również takich wziętych prosto z… sami wiecie skąd. Ale przynajmniej wiemy, kto jest winny tego, że WKS nie jest potęgą.

 

Te kluby żegnają się z IV ligą. Bezpiecznych jest tylko kilka drużyn

W ostatnich tygodniach o Śląsku Wrocław nie mówi się zbyt wiele pozytywnych rzeczy. Piłkarze grają tak źle, że na pięć kolejek przed końcem znaleźli się w strefie spadkowej. Lepiej nie jest pod względem organizacyjnym. Nie ma tygodnia, by opinia publiczna nie zajmowała się, a to nagłym zwolnieniem dyrektora sportowego czy trenera, a to dofinansowaniem pieniędzmi przeznaczonymi na zoo. Wspólnym mianownikiem wielu tych rozważań jest fakt, że Śląsk wciąż jest klubem miejskim, co w ostatecznym rozrachunku jest praprzyczyną obecnych kłopotów (i wcześniejszych, bo to nie jest pierwszy sezon w ostatniej dekadzie, w którym WKS broni się przed spadkiem).

 

Być może jednak wszyscy się mylimy. Bo widzowie wtorkowego „zebrania zarządu” na Kanale Sportowym mogli poznać inną przyczynę kłopotów. Za degrengoladą wrocławskiej piłki mogą stać bowiem… ekologowie. A przynajmniej są winni tego, że plan budowy Wielkiego Śląska spalił na panewce.

  

Właściciele Kanału poświęcili bowiem kilka minut sytuacji Śląska, a Mateusz Borek przypomniał czasy, gdy większościowym właścicielem Śląska był Zygmunt Solorz (jego ówczesny pracodawca), a właściwie jego cypryjska firma Bithel Holdings Limited. – Miała powstać galeria, tam chyba pojawiły się jakieś ptaki pod ochroną i żaby. Czy jakiś tam gatunek innego zwierzątka. I to spowodowało, że były problemy z… pamiętasz (ekologowie oprotestowali – głos z offu). Ekologowie oprotestowali i ostatecznie ta galeria nie powstała – powiedział Mateusz Borek, a po chwili dodał: – Koncepcja była taka, że przyjeżdża sobie rodzina w weekend, tata i syn idzie na mecz, mama robi zakupy, potem spotykają się na obiad i biznes robi biznes.

 

Coś tam panu Mateuszowi dzwoni, ale nie do końca wie, w którym kościele. Fakt, zwierzątka – chronione gatunki kumak nizinny i traszka grzebieniasty – pojawiły się w „jeziorze im. Rafała Dutkiewicza”, które wypełniło „dziurę Solorza”. Problem w tym, że pojawiły się one wtedy, gdy Solorza w Śląsku już nie było, bo przy pierwszej okazji czmychnął z klubu. Po drugie i najważniejsze – galeria przy stadionie miejskim we Wrocławiu nie powstała, bo firma Solorza nie dostała kredytu na jej budowę. Nie miały z tym wspólnego nic ani zwierzęta, ani ekologowie, a tylko brak perspektywy zarobku dla właściciela. Bo klub i piłka też go nie interesowały.   

 

Solorz wszedł do Śląska w 2009 roku i wtedy, wraz z prezydentem Dutkiewiczem, ogłosił słynny wehikuł finansowy, czyli wspomnianą galerię, z której zyski miały zasikać kasę klubu kwotą nawet kilkudziesięciu (!) milionów rocznie. W 2011 roku Solorz “zabrał zabawki” i tyle go widzieli. Niedługo potem miasto musiało jednemu z najbogatszych Polaków zapłacić 18 milionów… za dziurę, którą wykopał. Co ciekawe, do tej pory teren ten nie został sprzedany, choć jest nadzieja, że wkrótce może się to zmienić. Prawie 15 lat później.na

 

Tytuł tego tekstu to oczywiście żart. Dziś Śląsk stał się chłopcem do bicia i choć zarówno władze klubu, jak i miasta, mają wiele na sumieniu, to jednak nie trzeba wierzyć w każdą „prawdę objawioną”. Krytykujmy, nawet ostro, ale nie za bajki z mchu i paproci. 

 

fot. Google Maps screen

 

Continue Reading

Śląsk

Ivan Djurdjević zwolniony ze Śląska Wrocław. Nie obudził “śpiącego giganta”

Published

on

Ivan Djurdjević trenerem Śląska Wrocław

Ivan Djurdjević nie jest już trenerem Śląska Wrocław. Miał “obudzić śpiącego giganta”, ale został zwolniony przed końcem sezonu. 

 

Przewrotka Trzepacza i innego gole półfinałów. To trzeba zobaczyć

W piątek, 21 kwietnia, Ivan Djurdjević przestał pełnić obowiązki trenera Śląska Wrocław. Serbski szkoleniowiec prowadził WKS od czerwca 2022 roku. – Chcielibyśmy przezwyciężyć ten trudny dla klubu moment i obudzić śpiącego giganta. Mój zespół musi być agresywny, szybki, sprytny i zawsze walczyć o zwycięstwo – mówił Djurdjević po podpisaniu kontraktu ze Śląskiem. Niestety, misja zakończyła się niepowodzeniem.

 

– Postawa zespołu od czasu porażki w Fortuna Pucharze Polski, jak i wprowadzone ostatnio środki zaradcze, przestały w naszej ocenie dawać nadzieję na szybką poprawę wyników, a w chwili, gdy na kilka kolejek przed końcem rozgrywek drużyna znalazła się w strefie spadkowej, jest to absolutnie konieczne. Po dłuższej analizie podjęliśmy trudną decyzję o zakończeniu współpracy z pierwszym trenerem oraz częścią jego sztabu. Dziękujemy Ivanowi Djurdjeviciowi i jego współpracownikom za zaangażowanie i pracę dla WKS-u – powiedział klubowej stronie Śląska Piotr Waśniewski, prezes Śląska Wrocław.

 

Ze Śląskiem żegnają się również Maciej Stachowiak (drugi trener) oraz Mariusz Bołdyn (trener bramkarzy). Nazwisko nowego trenera Śląska, który poprowadzi popołudniowy trening poznamy wkrótce. Wszystko wskazuje na to, że będzie to stary-nowy trener Jacek Magiera, który wciąż ma obowiązujący do 30 czerwca kontrakt 

 

Fot. Śląsk Wrocław 

Continue Reading

Śląsk

Dariusz Sztylka odchodzi ze Śląska. To pierwsza ofiara fatalnej gry zespołu

Published

on

Dariusz Sztylka

Dariusz Sztylka przestał pełnić obowiązki dyrektora sportowego WKS Śląsk Wrocław – poinformował klub po przegranym meczu z Piastem Gliwice.

 

Derby w strefie spadkowej dla rezerw Śląska

Śląsk Wrocław prezentuje się ostatnio fatalnie. Od pięciu meczów nie wygrał, trzy mecze remisując i dwa przegrywając. Przewaga nad strefą spadkową jest już minimalna i jeśli nic się nie zmieni, wrocławianie mogą być jednym z głównych kandydatów do spadku.

Pierwszą ofiarą tej sytuacji został Dariusz Sztylka, który – po ponad 5 latach – przestał pełnić obowiązki dyrektora sportowego.

 

Dariusz Sztylka pracę na stanowisku dyrektora sportowego rozpoczął 19 lutego 2018 roku. Wcześniej przez wiele lat był piłkarzem wrocławskiego klubu. W zielono-biało-czerwonych barwach rozegrał 263 mecze, zdobywając ze Śląskiem mistrzostwo i wicemistrzostwo Polski oraz Puchar Ekstraklasy. Po zakończeniu kariery pracował jako trener w sztabach szkoleniowych I zespołu WKS-u, samodzielnie prowadził natomiast rezerwy i drużynę U19. Dziękujemy Dariuszowi Sztylce za wieloletnią pracę na rzecz Śląska Wrocław i życzymy powodzenia na dalszej drodze zawodowej – poinformował klub na stronie internetowej.

Czy to ostatnie ruchu kadrowe w klubie? Zobaczymy w najbliższym czasie.

 

fot. screen program Hej Śląsk

 

Continue Reading

II liga

Przez lata był opoką Ślęzy, teraz trafił do kadry I zespołu Śląska

Published

on

Hubert Muszyński

Niespełna 28-letni obrońca Hubert Muszyński decyzją sztabu szkoleniowego Śląska Wrocław został włączony do kadry pierwszego zespołu. Przez lata zawodnik był podstawowym graczem III-ligowej Ślęzy.

 

Nowy asystent trenera czwartoligowca z Oławy

Hubert Muszyński jest wychowankiem Włókniarza Zelów. Zimą 2018 roku trafił do III-ligowej Ślęzy Wrocław, gdzie spędził 4,5 roku. W sumie w żółto-czerwonych barwach zagrał 125 meczów ligowych, w których strzelił 20 goli i dorzucił asystę.

Dobra postawa na poziomie III ligi została dostrzeżona przez trenerów Śląska, którzy przed bieżącym sezonem postanowili dodać nieco doświadczenia do młodej w większości kadry II-ligowych rezerw. Muszyński trafił na Oporowską ze Ślęzy wraz z Robertem Pisarczukiem.

 

W obecnych rozgrywkach II ligi rozegrał dotąd 10 meczów, raz wpisał się na listę strzelców i zaliczył dwie asysty. Teraz został włączony do kadry I zespołu i zgłoszony do rozgrywek ekstraklasy. Czy zdoła w niej zadebiutować? O tym przekonamy się w przyszłości.

 

Ze sportowego awansu swojego byłego zawodnika nie kryją zadowolenia w Ślęzie. – Przez pięć sezonów Hubert był jednym z liderów defensywy Ślęzy Wrocław. Jesteśmy dumni, że kolejny zawodnik występujący w 1KS-ie zapracował sobie na miejsce w zespole z ekstraklasy. Mucha, gratulujemy, trzymamy za Ciebie kciuki i liczymy na jak najszybszy debiut w PKO Ekstraklasa! – czytamy na klubowym profilu na Facebooku żółto-czerwonych.

 

fot. Ślęza Wrocław

 

Continue Reading

Śląsk

To jeszcze ekstraklasa, czy już B klasa? Kuriozalny błąd sędziów w meczu Śląsk – Stal

Published

on

Śląsk - Stal błąd sędziego

W meczu Śląsk Wrocław – Stal Mielec goście wyrównali po strzale Rauno Sappinena. Bramka padła po rzucie rożnym, którego nie powinno być, bowiem wcześniej piłka ewidentnie opuściła boisko. Wszyscy to widzieli poza… sędziami.

 

Były bramkarz Legii Warszawa w ekipie lidera okręgówki

Mecz Śląsk Wrocław – Stal Mielec idealnie rozpoczął się dla gospodarzy, bowiem już w 7. min. celnym strzałem głową popisał się Erik Exposito i było 1:0. Kibice z Wrocławia długo z prowadzenia się nie cieszyli. Goście wyrównali już 3 minuty później po sytuacji, do której na boiskach najwyższej klasy dojść nie powinno.

Rauno Sappinen wyrównał po rzucie rożnym, którego nie powinno być, bowiem piłka wcześniej ewidentnie opuściła końcową linię. Parafrazując słowa byłego prezesa PZPN Ryszarda Kuleszy, „cała Polska widziała”, że piłka wyszła za linię, tylko nie asystent sędziego Piotra Lasyka. Zresztą arbiter główny też tego nie dostrzegł. Po chwili, i nieudolnym wybiciu piłki przez Diogo Verdaskę, goście mieli rzut rożny, z którego padł wyrównujący gol.

 

Prawda jest taka, że fatalny błąd sędziów wypaczył wynik meczu (bez względu na końcowy wynik). Pewnie, zawsze w takiej sytuacji padają argumenty, że sędzia to tylko człowiek, że każdy może się pomylić. I to oczywiście jest prawda. Problem w tym, że na pewnym poziomie są błędy, które po prostu nie powinny się zdarzyć. Rozumiem, że w B czy A klasie arbiter może nie zdążyć, ale mówimy o ekstraklasie.

Zwłaszcza że oglądając mecz i ekranach telewizorów, i na stadionie, większość kibiców praktycznie była pewna, że piłka opuściła linię końcową. To nie była sytuacja na styku, to była sytuacja, w której futbolówka opuściła boisko o co najmniej kilkanaście centymetrów.

 

Oczywiście, w całej tej sytuacji nie popisali się również piłkarze Śląska. Najpierw fatalnie zagrał wspomniany Verdasca, a później – przy rzucie rożnym – zawaliła cała linia defensywna. Moim zdaniem jednak, to nie jest tak, że błąd zawodników WKS-u umniejsza błąd arbitrów.      

Czemu VAR nie interweniował?

Niestety, w tej sytuacji VAR nie mógł interweniować, bowiem nie zajmuje się takimi sytuacji jak to, czy piłka wyszła czy też nie. Oczywiście, gdyby bezpośrednio po tej sytuacji padł gol, to byłby on anulowany. Problem w tym, że najpierw był rzut rożny, a więc nowa akcja, po której już nie można „wrócić” do poprzedniej akcji.

 

Fot. Screen transamisji Canal + Sport

 

Continue Reading

To się czyta