Opinie
Bilety-widmo na mecz Polska – Rumunia. A handel kwitnie
Bilety na mecz Polska ? Rumunia skończyły się w kilka godzin. Wiele z nich trafiło do handlarzy, którzy oferują je teraz ze sporą ?marżą?. Przydałoby się, że tym powracającym problemem, zajął się w końcu PZPN.
Śląsk i rezerwy Śląska blisko dna. Dwa spadki na 70-lecie?
Pamiętacie scenę z serialu ?Alternatywy IV?, jak docent Furman (grany przez Wojciecha Pokorę) idze z kolegą oglądać nowe mieszkanie. Stają przed windą, ale okazuje się, że na jej drzwiach jest napis ?Windy brak, drzwi nieczynne?. Furman tłumaczy wtedy: Winda jest, to znaczy windy brak… na razie, ale szyb jest, a jakby była potrzeba to kolega rozumie, tak…?.
Tak się chyba poczuł niejeden kibic, których chciał kupić bilet na mecz Polska ? Rumunia, który odbędzie się 10 czerwca na stadionie PGE Narodowy. Niby były, ale dla wielu tylko teoretycznie. Otwarta sprzedaż biletów ruszyła w środę, ok. godz. 1 w nocy. Chętnych była aż tylu, że niektórzy nawet przez kilka godzin nie mogli połączyć się z przeciążonym serwerem. Najbardziej wytrwali w końcu kupili wejściówki.
Nasi w ?setce? najważniejszych ludzi polskiej piłki wg Piłki Nożnej
Ci, którzy chcieli zrobić to rano, srodze się zdziwili. Ok. godz. 8 rano biletów już nie było. A warto pamiętać, że od dziś przez niemal dwa tygodnie mogli kupować wejściówki tylko kibice, którzy posiadają karty kibica. Dla wszystkich bilety miały być dostępne od 23 maja.
Wiadomo, że już nie będą. Ale.. równie szybko jak skończyły się bilety, pojawiły się propozycje odsprzedaży wejściówek. Oczywiście po znacznie wyższej cenie, np. po 500 zł. Bilety na mecz Polska – Rumunia oferowane są nie tylko na portalach aukcyjnych, ale również np. na facebooku, gdzie roi się od rozmów na ten temat pod niemal każdym tekstem o spotkaniu reprezentacji.
Z jednej stronie cieszy, że reprezentacja Polski wzbudza takie emocje i zainteresowanie. Gwiazdy światowej piłki, niezła gra i dobry PR – to wszystko powoduje, że mecz reprezentacji stał się obiektem wielkiego pożądania. Nie tylko dla kibiców, którzy od lat jeździli na mecze kadry, ale również dla tych (a może dla nich przede wszystkim), którzy stadion chcą odwiedzić, bo chcą zobaczyć Roberta Lewandowskiego, bo chcą poczuć się cząstką show, bo chcą zrobić selfiaka na tle trybun i wrzucić na ?fejsa? czy ?insta?.
Niestety, gdy jest taki popyt, pojawia się właśnie wielu cwaniaków, którzy chcą zarobić, a cierpią na tym zwykli kibice. Warto, żeby PZPN pomyślał, jak ukrócić nielegalny handel wejściówkami po zawyżonych cenach. Pewnie, handlarze zwani konikami zawsze byli, są i pewnie będą, ale chyba trzeba w końcu coś z tym zrobić, albo przynajmniej spróbować, zwłaszcza gdy dochodzi do takich sytuacji, że bilety znikają w kilka godzin, a lwia część z nich trafia w “szarą strefę”?
Prawda jest bowiem taka, że hossa na mecze kadry nie będzie trwała wiecznie (w końcu Lewy nie będzie grał w nieskończoność), a zrażeni ?prawdziwi? kibice mogą tak szybko nie wrócić, gdy teraz będą olewani.
OŚWIADCZENIE PZPN W SPRAWIE BILETÓW NA MECZ POLSKA – RUMUNIA
Śląsk
Śląsk Wrocław jak… Liverpool. Efektywny aż do bólu
Śląsk Wrocław niczym Liverpool? Brzmi jak bluźnierstwo. A jednak? WKS łączy z The Reds nie tylko liderowanie w swojej lidze. Według mnie również fakt, że obie drużyny grają niezwykle efektywnie. Nawet gdy im nie idzie, potrafią zdobyć komplet punktów.
Filar defensywy Piasta Żmigród na testach w Górniku Zabrze
Śląsk wygrał 3:0 z Piastem w Gliwicach i został liderem PKO Ekstraklasy. Wrocławianie wygrali piąty mecz z rzędu w lidze. To oczywiście spowodowało euforię wśród kibiców, którzy coraz śmielej wybiegają w przyszłość. Już nie mówi się o górnej ósemce ? europejskie puchary teraz dla wielu wydają się celem minimum, dla innych walka o mistrzostwo. Oczywiście to dobrze, że przed drużyną stawia się ambitne cele, ale ? jak to często u nas bywa ? fani lubią popadać w skrajności. Gdy zespół nie mógł długo wygrać pojawiały się głosy, że ten Lavicka to jednak nie jest aż taki dobry trener. Teraz mówi się o mistrzostwie.
Prawda może być jednak znacznie bardziej prozaiczna. Ani Śląsk wtedy nie był taki słaby, ani teraz nie jest taki mocny, jak się wielu wydaje.
Jacek Imianowski nie jest już trenerem Polonii Trzebnica
Jedno jest jednak pewne. Śląsk jest do bólu efektywny. Stąd tytułowe nawiązanie do Liverpoolu. The Reds pewnie idą po mistrza Anglii, choć ich dyspozycja ligowa często pozostawia wiele do życzenia. Podopieczni Jurgena Kloppa wcale nie rozbijają rywali w puch, co więcej – kilka razy długo przegrywali, nawet do ostatnich minut, a mimo wszystko byli w stanie zdobyć 3 punkty.
Oczywiście Śląsk ani nie gra na takim poziomie jak lider Premier League, ani tak nie zdominował ligi. W wielu meczach jednak wykazuje się podobną determinacją, a także efektywnością. Bo choć dziś radość kibiców jest wielka, to nie można zapominać, że w ostatnich meczach wygrane nie przychodziły łatwo. Nawet w spotkaniach z ŁKS-em czy Wisłą Kraków, o Piaście nie wspominając.
Wbrew temu bowiem, co niektórzy sądzą, pierwsza połowa w Gliwicach w wykonaniu Śląska (no może poza kilkoma pierwszymi minutami) była bardzo słaba. Gdyby nie odrobina szczęścia (poprzeczka po strzale Parzyszka), dobrej postawie Matusa Putnockiego i przytomności umysłu Wojciecha Golli (dwa wybicia piłki z linii bramkowej), wrocławianie mogli nawet przegrywać do przerwy 0:3. Zwłaszcza że w ofensywie WKS nie istniał. Wtedy nie tylko o wygranej, ale choćby o jednym punkcie trzeba by było zapomnieć.
Po zmianie stron jednak wrocławianie zagrali dużo lepiej, a i fortuna wciąż ich nie opuszczała. Pierwszy gol padł z rzutu karnego po błędzie defensora gospodarzy, drugi po błędzie bramkarza. Szczęściu trzeba jednak umieć pomóc, a podopieczni Vitezslava Lavicki opanowali tę sztukę do perfekcji. Nawet gdy im idzie nieszczególnie, gdy ?męczą bułę?, są w stanie wycisnąć maksa, a konkretnie 3 punkty.
Na szczęście doskonale zdaje sobie z tego sprawę słowacki szkoleniowiec, który trzeźwo ocenia pojedynki swoich podopiecznych. I wielu rzeczy można się po nim spodziewać, ale z pewnością nie zaklinania rzeczywistości.
Śląsk jest wciąż drużyną na dorobku, która ma swoje ograniczenia. Potrzebuje stabilizacji, ale również więcej jakości. Zwłaszcza w ofensywie. I nie chodzi tylko o pozyskanie nowych graczy, ale wykorzystania potencjału tych, którzy są. Bo są w nich jeszcze spore rezerwy, zarówno indywidualne jak i zespołowe.
Sędziowie
Biją, plują, wyzywają… “Sędziowie często sami prowokują, a pozostają bezkarni” [CZĘŚĆ II]
Pod tekstem ?Biją, plują, wyzywają? Agresja i chamstwo w niższych ligach? ukazał się ciekawy komentarz. Publikuję go w całości, jak oddzielny tekst.
Biją, plują, wyzywają? Agresja i chamstwo w niższych ligach [STATYSTYKI, CZĘŚĆ I]
Żeby nie było żadnych wątpliwości. Nie publikuję tego komentarza po to, by usprawiedliwiać winę agresorów. Kimkolwiek by oni nie byli. Każdą patologię na boiskach ? czy to wymierzoną w sędziów, czy rywali trzeba tępić. Surowo i adekwatnie do winy.
Komentarz ten publikuje dlatego, że potwierdza to, co sam widziałem nie jeden raz na boiskach niższych lig. Że nie wszystko jest czarno-białe, a wiele groźnych sytuacji udałoby się uniknąć lub rozładować w zarodku…
Oto komentarz internauty, który podpisał się jako Marvis:
Wszystko ładnie, pięknie, tylko trzeba też wspomnieć, że część z tych incydentów prowokują sędziowie. A karani są zawodnicy, działacze czy kluby. Sędziom uchodzi to na sucho, bez żadnych konsekwencji.
Często jeżdżę po wrocławskiej strefie piłkarskiej i oglądam mecze niższych lig, i widziałem wiele sytuacji sprowokowanych przez sędziów. Jak np. ta, gdy zawodnik jednej drużyny fauluje w walce o piłkę piłkarza z drugiej drużyny, sędzia odgwizduje przewinienie i mówi do odchodzącego z miejsca zdarzenia winowajcy: ?Pan przeprosi kolegę, na co ten odpowiada – To nie jest mój kolega, kolegów dobieram sobie sam.
Wtedy sędzia wyciągnął czerwoną kartkę i pokazał ją faulującemu zawodnikowi, a gdy ten zapytał arbitra za co dostał czerwoną kartkę, sędzia odpowiedział, że za obrazę arbitra. To kto ma w tej sytuacji problemy z głową? Zawodnik czy sędzia? Kto w tej sytuacji prowokuje incydenty?Zawodnik?
Inna sytuacja. Zawodnik drużyny przyjezdnej w starciu o piłkę wpada na zawodnika gospodarzy i obaj upadają, piłka wychodzi na aut, ostatni dotyka jej zawodnik gości. Sędzia pokazuje, że gra będzie wznowiona wyrzutem z autu przez gospodarzy.
Zawodnik gospodarzy pierwszy podnosi się z murawy i kopie leżącego zawodnika gości mocno w nogę. Na to zawodnik gości wstając z murawy mówi do niego: ?Głupi jesteś??, co było dobrze słychać. Arbiter podbiegł do obu zawodników i pokazał zawodnikowi gości czerwony kartonik.
Widząc to stojący niedaleko linii kibic miejscowej drużyny, starszy mężczyzna nienagannie ubrany, żaden pijaczek czy zaprawiony piwem kibol, krzyknął do arbitra: ?Co ty robisz, przecież to jego kopnął nasz zawodnik?.
Sędzia decyzji nie zmienił, a miejscowy kibic zaczął krzyczeć, że jest nieuczciwy, że jest oszustem i krętaczem. Sędzia przerwał mecz i nakazał usunąć kibica (podkreślam, że był to kibic miejscowej drużyny) poza teren boiska.
Porządkowi zrobili to, ale starszy pan do końca meczu wykrzykiwał z ulicy do arbitra, a po meczu podszedł do drużyny przyjezdnej i powiedział, że jest mu wstyd, że jego drużyna przy pomocy sędziego wygrała to spotkanie (przyjezdni do momentu otrzymania niesłusznej czerwonej kartki prowadzili 1:0, ostatecznie przegrywając 1:4), i że on przeprasza za to zajście.
I kto był prowodyrem tej sytuacji? Kibic czy sędzia?
Więc nie wszystkie sytuacje opisane przez sędziów w raportach z meczów są wynikiem tylko i wyłącznie z winy zawodników, kibiców czy działaczy. A karani są tylko oni, nie arbitrzy.
Śląsk
Trener Śląska przeszarżował ze zmianami. Czy to mogło się udać?
Śląsk Wrocław przegrał w Łodzi z II-ligowym Widzewem i odpadł z rozgrywek o Puchar Polski. Zawodnicy zagrali słabo, ale czy można było się spodziewać lepszej gry?
Sekundy od sensacji w Lubinie. Rezerwy Zagłębia po karnych przegrały z Miedzią
Co wiemy po meczu w Łodzi? Choćby to, że zmiennicy którzy dostali szansę na pokazanie się trenerowi w większości swojej szansy nie wykorzystali. Przeciwko Widzewowi poszczególni gracze zaprezentowali się słabo ? jedni co najwyżej dostatecznie, inni fatalnie. Chyba każdy zagrał poniżej swoich możliwości. Albo inaczej ? poniżej naszego wyobrażenia o ich możliwościach.
Uważam jednak, że zawiódł również trener Vítězslav Lavička. W jedenastce, którą desygnował do gry, zaszło za dużo zmian. Oczywiście, korekty były niezbędne, ale proporcje zostały zachwiane.
Okręgowy Puchar Polski. Oto pary 1/8 finału w strefie wrocławskiej
Na boisko w Łodzi od pierwszego gwizdka sędziego wyszło siedmiu zawodników, którzy byli debiutantami albo prawie debiutantami w bieżącym sezonie. Kolejnych dwóch to zmiennicy i dwóch graczy podstawowych. Jeśli dodamy, że wśród tych pierwszych zdecydowana większość nie gra wcale, lub sporadycznie, w rezerwach, to okaże się, że jedenastka na Widzew składała się głównie z zawodników od tygodni nigdzie nie grających.
Pamiętając o tym, mniej dziwi, że ?eksperyment? się nie udał. Mimo że graliśmy z II-ligowcem, to jednak zaprawionym w bojach, z kilkoma doświadczonymi zawodnikami w składzie. Naprzeciw wyszli piłkarze o umiejętnościach indywidualnych może i wyższych, ale nie będący w rytmie meczowym, którzy w większości grali ze sobą w takim zestawieniu po raz pierwszy.
Oczywiście, różnie mogłyby się potoczyć losy meczu, gdyby wrocławianie wykorzystali choć jedną z kilku w miarę dogodnych sytuacji, które sobie stworzyli. Zwłaszcza że wszystkie miały miejsce przy wyniku 0:0. Niestety, zawiodło wykończenie.
Czy zatem z zapleczem pierwszej jedenastki Śląska jest tak źle, jakby świadczył o tym mecz w Łodzi? Niekoniecznie. W innym zestawieniu personalnym przyzwoicie mogą grać nawet tak mocno krytykowani po meczu Kamil Dankowski czy Piotr Celeban. Nie można oczekiwać oczywiście, że wyjdą z roli zmienników, ale w takim zestawieniu jak w meczu z Widzewem już ich raczej nigdy nie zobaczymy.
Śląsk
Filip Marković w Śląsku Wrocław. Jestem przeciw, a nawet za [SONDA]
Filip Marković został nowym zawodnikiem Śląska Wrocław. To piłkarz, którego dawno we Wrocławiu nie było ? po przejściach, dla którego gra w Śląsku jest okazją powrotu do ?żywych?. Jesteście za, czy przeciw?
Łuczak, Zieliński, Kierkiewicz? Końcówka okienka transferowego w IV lidze
Śląsk w ostatnich sezonach nie stronił od graczy po przejściach. Powód był prosty. Niewielki budżet na transfery oznaczał, że trzeba było szukać graczy z kartą w ręce. Niestety, najwięcej było takich, którzy ? z różnych powodów ? wypadli ?z obiegu?. Albo przez kontuzje, albo inne kłopoty, albo po prostu przegrali rywalizację z kolegami z drużyny? Dlatego grali mało lub wcale.
Później zmieniała się filozofia w klubie. Raczej stawiano na graczy młodych lub/i z niższych lig. Marković jest pierwszym graczem po ?przejściach?, który zasilił Śląsk od co najmniej dwóch okienek transferowych.
Czwartoligowiec ukarany za drona latającego podczas meczu
Szczerze mówiąc, na początku uznałem, że to kiepski pomysł. Przede wszystkim dlatego, że Serb nie grał w piłkę na profesjonalnym poziomie od ? uwaga ? kwietnia 2018 roku. Dobrze ponad rok!
Z pewnością dysponuje niezłymi umiejętnościami, problem w tym, kiedy będzie mógł je w pełni pokazać. Niestety, najnowsza historia uczy, że w przypadku innych graczy, którzy we Wrocławiu mieli się odbudować, trzeba było czekać na to dość długo. Czasami wysoka forma nigdy nie przyszła?
Marković nawet trochę przypomina Sito Rierę. Hiszpan przyszedł do Wrocławia po dłuższej przerwie bez regularnych występów. Ofensywny, uniwersalny gracz, który wcześniej trochę pograł w poważnej piłce. W barwach Śląska miał przyzwoite momenty, choć zazwyczaj grał mocno przeciętnie. Ciągle czekaliśmy, aż odpali? z czasem było jednak coraz gorzej. Jego koniec był smutny, gdy sfrustrowany kiepskimi wynikami i swoją postawą brutalnie sfaulował rywala. Dostał czerwoną kartkę, długą karę i na tym się skończyło.
A trzeba pamiętać, że Hiszpan wcale nie był najgorszym zawodnikiem z tych, którzy we Wrocławiu wracali z piłkarskiego niebytu. Byli i tacy, którzy poza przeciętność i bylejakość w ogóle nie wyszli.
Na szczęście z Markoviciem, który ze Śląskiem podpisał kontrakt 1 + 1, może być inaczej. Dlaczego? WKS nie był pod ścianą biorąc Serba. Oczywiście, można mieć zastrzeżenia do siły ofensywnej drużyny, ale świat by się nie zawalił, jeśli jesienią nie doszedłby nowy gracz.
A to oznacza, że trener Vitezslav Lavicka ? który dokładnie przyjrzał się Serbowi przez tydzień ? uznał, że będzie w stanie przywrócić go do ?stanu używalności? w miarę szybko, a Serb wniesie sporo jakości.
Jak na razie gra, a zwłaszcza wyniki, każą ufać nam, że trener Śląska wie co robi. Oczywiście z pozyskaniem serbskiego skrzydłowego wiąże się pewne ryzyko, ale wydaje się, że warto je podjąć.
fot. Śląsk Wrocław
A Wy jakie macie zdanie na ten temat?
[socialpoll id=”2566036″ widht=”350″]
Śląsk
Damian Gąska blisko Miedzi Legnica. Dobry ruch dla wszystkich czy ryzyko?
Damian Gąska trafi ze Śląska Wrocław do Miedzi Legnica na wypożyczenie? Wiele na to wskazuje. Choć w klubie twierdzą, że nic nie jest przesądzone.
?Wyścig zbrojeń? we wrocławskiej A klasie. Będzie ostra walka o awans
Damian Gąska nie podniósł się z ławki rezerwowych nawet na kilka minut w meczu Śląska Wrocław z Lechią Gdańsk, choć trener zrobił komplet zmian. Nie pojawił się również w kadrze III-ligowych rezerw na derbowy mecz z Zagłębiem II Lubin, choć tydzień temu wyszedł w pierwszym składzie w spotkaniu z rezerwami Miedzi. Czy to nie oznacza, że już po weekendzie dowiemy się, że trafi na wypożyczanie do legnickiego I-ligowca? Wiele na to wskazuje.
Już w piątek internauta @janekx89, napisał, że ?Damian Gąska ze Śląska bliski wypożyczenia do pierwszoligowej Miedzi Legnica?. Później gdzie czytałem, że wrocławianie zaprzeczali, a dokładniej, że nic nie jest przesądzone, że sztab analizuje sytuację i każde rozwiązanie jest możliwe.
IV liga wschód. Sokół samodzielnym liderem. Wielkie emocje w Trzebnicy
Na samo wypożyczenie ma nalegać sam zawodnik. Trudno się zresztą dziwić. Zagrał na razie niewiele ponad 90 minut w dwóch pierwszych meczach sezonu. I nie były to jakieś kiepskie występy ? ot średnia drużynowa. Później wzrósł w ławkę rezerwowych, choć zawodnicy, których ewentualnie mógł zmienić ? Robert Pich czy Lubambo Musonda ? mieli różne fazy na początku sezonu. I trudno powiedzieć, że byli nie do ruszenia.
Być może ostateczna decyzja klubu, czy wypożyczyć Gąskę, będzie zależała od tego, czy do Wrocławia trafi Filip Marković. Jak pisał Michał Guz z Przeglądu Sportowego, Serb zdał testy sportowe i uzgodnił warunki kontraktu. Od pomyślności testów medycznych zależy, czy zostanie zawodnikiem Śląska.
Wydaje się, że to tylko formalność. Wtedy Gąsce przybył by jeszcze jeden konkurent do walki o pierwszy skład. A wkrótce wróci do gry również Mateusz Radecki.
Wśród opinii na ten temat nie brakuje również takich, że Gąska po prostu przegrał walkę o pierwszy skład – powinien teraz zakasać rękawy i udowodnić trenerowi, że się mylił. Oczywiście jest też taka opcja, z drugiej strony może być o tyle trudno, gdy nie dostaje się żadnych minut do grania.
Ja mam tylko nadzieję, że trener Vítězslav Lavička wie co robi. Według mnie, jeśli Gąska nadal ma nie dostawać szans na grę, lepiej niech idzie do Miedzi. Lepsza gra w I lidze niż ławka w ekstraklasie, a i legniczanom pomoże w walce o powrót do ekstraklasy.
Śląsk
Wejście smoka Śląska w nowy sezon. Jak do tego doszło?
Cztery kolejki PKO Ekstraklasy za nami. Walczący niemal do końca w poprzednim sezonie o utrzymanie się w lidze Śląsk dziś jest liderem. Jak do tego doszło? Oto kilka wniosków po starcie ligi.
Przegląd weekendu na dolnośląskich boiskach. Dużych i małych
Wyjątkowo trudny ? przynajmniej na papierze ? terminarz, trzy mecze wyjazdowe w czterech kolejkach. Przed rozpoczęciem sezonu kibice Śląska mogli mieć spore obawy, jak wrocławianie wejdą w nowy sezon. Dziś WKS jest liderem. Wygrał 3 mecze ? z Wisłą Kraków, Piastem Gliwice i Lechem Poznań – oraz zremisował z Legią w Warszawie. To spore zaskoczenie, bo wrocławianie personalnie ? przynajmniej na razie – nie są dużo mocniejsi niż w zeszłym sezonie.
Na razie regularnie z nowych graczy grają Matus Putnocki, Dino Stiglec, Erik Exposito i Przemysław Płacheta. O zmianie na plus w zasadzie można mówić głównie w przypadku Stigleca i Płachety. Putnocki gra bardzo dobrze, ale trzeba pamiętać, że zastąpił spisującego się równie dobrze Jakuba Słowika. Tymczasem w ataku można mówić nawet o lekkim osłabieniu, bowiem Hiszpan Exposito na razie tak skuteczny jak Marcin Robak nie jest.
Śląsk II i Foto-Higiena z kompletem punktów. Dyr za 3 punkty
Mimo tego, że o sile Śląska w dużej mierze wciąż stanowią gracze doskonale znani z poprzedniego sezonu, to zespół gra inaczej. Widać rękę Vitezslava Lavicki. Wiosną musiał skupić się na ratowaniu ligowego bytu, teraz może układać grę wrocławian według własnego pomysłu.
Czech powtarza, że drużynę należy budować od tyłu i trzeba przyznać, że na początek rozgrywek sztuka ta udała mu się znakomicie. Zwłaszcza w kontekście tego, jak momentami tragicznie było w tyłach w zeszłym sezonie.
Więcej niż solidny jest Wojciech Golla, niewiele ustępuje mu Piotr Celeban. Najbardziej zaskoczył jednak Łukasz Broź, którego wielu kibiców latem? najchętniej pozbyłoby się z Wrocławia. Tymczasem prawy obrońca ma fantastyczny początek rozgrywek, podczas którego strzelił już trzy gole. Na lewej flance nieźle sobie radzi Chorwat Stiglec ? obaj zawodnicy grają bardzo ofensywnie i często wcielają się w rolę skrzydłowych.
Czasem można wręcz odnieść wrażenie, że są groźniejsi w atakach od nominalnych skrzydłowych, a zwłaszcza Lubambo Musondy. Trzeba jednak pamiętać, że jest on mocno zaangażowany w grę defensywną i nieźle się wywiązuje z zadań w destrukcji. W tym zresztą upatruję faktu, że Lavicka konsekwentnie stawia na Zambijczyka, mimo że w ofensywie ? oględnie mówiąc ? nie zachwyca.
Z kolei Płacheta często schodzi do środka, zostawiając lewą flankę Stiglecowi. Młodzieżowiec Śląska nie stroni od dryblingów i strzałów, jak na razie jednak brakuje mu wykończenia.
Solidna obrona (plus znakomity bramkarz), gra skrzydłami i pressing ? to jak na razie główne atuty WKS-u. W Poznaniu gracze Śląska atakowali rywali już na wysokości ich pola karnego. Właśnie w takiej sytuacji wrocławianie wywalczyli karnego. Oczywiście, poprzedził go fatalny błąd lechity, ale gdyby pressing nie było… nie byłoby okazji do popełnienia błędu. Cieszy również fakt, że mimo sporej ? jak na warunki naszej ligi ? intensywności gracze wytrzymują kondycyjnie do końca meczu.
Śląsk, jak co roku, porusza się w określonych warunkach finansowych, co przekłada się na ograniczone możliwości transferowe. Lavicka nie wymyśla jednak kwadratowych jaj, tylko dopasowuje system gry do zawodników, których posiada.
Ze względu na fakt, że nie ma aktualnie nominalnego gracza na pozycję nr 10, ustawia tam Roberta Picha. Sam szkoleniowiec zdaje sobie sprawę, że nie jest to rozgrywający, więc Słowak dostaje inne zadania ? albo gra jako drugi napastnik, albo wchodzi w miejsce napastnika, gdy ten schodzi do boku. Czasem cofa się do rozegrania. Nie jest to z pewnością rozwiązanie idealne, ale być może na ten moment optymalne. Choć ja osobiście chętnie zobaczyłbym jak na ?dziesiątce? radzi sobie Damian Gąska.
Oczywiście wiele jest jeszcze do poprawy. Śląsk mało ataków konstruuje środkiem pola. Albo inaczej ? mimo że próbuje, zazwyczaj niewiele z tego wychodzi. Poniekąd wynika to z faktu gry bez klasycznej ?dziesiątki?, a nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że możliwości konstruowania akcji przez Krzysztofa Mączyńskiego czy Michała Chrapka są ograniczone (choć w przypadku tego drugiego z pewnością większe, niż pokazuje to na murawie).
W ogóle gra w ataku, w kreowaniu sytuacji podbramkowych, ma jeszcze spore rezerwy. Trener Lavicka ? wiedząc jaką kadrą dysponuje – już przed sezonem zapowiadał, że odpowiedzialność za strzelanie goli będzie rozłożona na graczy wszystkich formacji. Na razie się to sprawdza ? ale ciężko będzie powalczyć o coś w lidze, gdy ?liczb? nie będą ?wyrabiać? zawodnicy stricte ofensywni. Na razie bowiem mają na koncie jednego gola z gry i to dość przypadkowego (choć oczywiście chwała Exposito za to, że potrafił się odnaleźć w tej sytuacji).
Nie ma chyba jednak co oczekiwać dużych zmian w sposobie gry wrocławian. Raczej doskonalenia tego, co jak dotąd wychodzi przyzwoicie. Zwłaszcza że defensywa Śląska powinna wkrótce być jeszcze mocniejsza. Do gry jest już bowiem gotowy środkowy obrońca Israel Puerto, a wkrótce powinien być gotowy defensywny pomocnik Diego Żivulić.
I niewiele tu raczej zmieni ewentualne pozyskanie Filipa Markovicia. Serb dziś (wtorek) rozpoczął tygodniowe testy we Wrocławiu. W tym czasie będzie miał szanse przekonać do siebie sztab trenerski. Nawet gdyby jednak okazało się, że Lavicka go chce (szczerze mówiąc trochę w to watpię), to będzie on kolejnym wyborem na prawe skrzydło lub miejsce, które dziś zajmuje Pich (ewentualnie atak).
Śląsk jest dziś liderem. I w każdym meczu będzie musiał udowadniać, że nie jest to przypadek. I wcale ? choć grał już z Legią, Lechem czy Piastem ? nie musi być mu łatwiej niż dotychczas. Z jednej strony rywale lepiej znają sposób gry wrocławian, z drugiej to oni mogą oddać pole i prowokować wrocławian do gry atakiem pozycyjnym. Jak się wywiążą z tego roli? Zobaczymy zapewne już w sobotę podczas meczu z Cracovią…
-
Wrocław2 dni ago
Flaga Foto-Higiena jednak nie zniknęła. Okazało się, że budzi… kontrowersje
-
DolZPN2 dni ago
Znamy wszystkich finalistów UEFA Region’s Cup 2025. Z kim zagra Dolny Śląski?
-
IV liga5 dni ago
Bezbramkowy hit w Księginicach, wymiana ciosów w Lubaniu
-
Okręgówka5 dni ago
Rozpędzona Polonia zatrzymana przez wicelidera. Mini-kryzys WKS-u i Piasta zażegnany
-
Śląsk1 tydzień ago
Jednak zwolnienia! Jacek Magiera i David Balda odchodzą ze Śląska Wrocław
-
Śląsk1 tydzień ago
To najlepsze jedenastki Śląska Wrocław w ostatnich latach. Która najmocniejsza?
-
Wrocław4 dni ago
Trener z licencją UEFA B szuka klubu
-
Śląsk1 tydzień ago
Hetel i Dymkowski. Duet tymczasowych trenerów poprowadzi Śląsk Wrocław
-
IV liga6 dni ago
Sensacja w Oławie. Moto-Jelcz uległ zespołowi ze strefy spadkowej